poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 8

Zza drzwi dochodziły co raz głośniejsze rozmowy, które sygnalizowały, że za chwilę trzeba będzie zaczynać imprezę.
Siedziałam w moim pokoju przy zapalonym świetle bawiąc się telefonem w dłoni.
Na dzisiejszą noc wybrałam białą bluzkę z asymetrycznym cięciem i czarne skórzane spodnie, a na nogi włożyłam czerwone czółenka.
- Chodź! - do pokoju jak burza wpadła Vic. - Trzeba zaczynać!
- Już idę.
Drzwi zamknęły się z hukiem i znowu zostałam sama. Westchnęłam. 
Przypominała mi się Samantha, która siedziała ze mną tutaj czekając na znak rozpoczęcia imprezy. Gadałyśmy wtedy na różne tematy. Najczęściej o chłopakach, ale też o szkole i innych bzdetach.
Sam zawsze mnie wspierała. Po tym jak tu przyjechałam i jak ona wyszła ze szpitala pomagała mi aranżować mieszkanie. Nie mogłam się na nic zdecydować, ale ona znalazła sposób na poukładanie tego chaosu w mojej głowie.
Potem poznałam Vic, która zamieszkała ze mną, ale wcześniej kupiła część udziałów z tego mieszkania, a raczej loftu.
Am, też nie uważała mnie nigdy za puszczalską, za co ją ceniłam najbardziej na świecie. Lubiłam flirtować, tańczyć, ale łóżko było jedynie skrajnym wypadkiem. Niektórzy myśleli, że ja na każdą noc miałam innego, ale były to tylko wredne opinie tych dziewczyn, które kochały się w tych chłopakach, którzy kochali się we mnie. Rzadko wiązałam się na stałe, ale tego co czułam do tych, z którymi chodziłam nie wiem czy można było nazwać miłością. Podobali mi się, mieli ciekawy charakter i... to tyle.
A Liam był według mnie jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, których spotkałam. Czasami wyobrażałam sobie co mogłabym z nim robić. Ach... Ale już podjęłam decyzję - zero tych wszystkich rzeczy, o których marzyłam dopóki Am chodzi z Lou. A potem zależy co on powie...
Liam miał też interesującą osobowość. Wiem, że przybiera maskę poważnego biznesmena myślącego głównie o sprawach swojej firmy, ale on też był typem imprezowicza. Widać było to, gdy w czasie tego spotkania w restauracji. Dobrze znał kluby w różnych częściach Ameryki. Znał się na alkoholach i różnego typu drinkach. Byłby moją idealną "drugą połówką". Jednak nie teraz, a może kiedyś... Pewnie Samantha skrytykowałaby mnie za takie myślenie, ale na razie jej tu nie było.A dzieciństwo też było sprawą, o której Sam wiedziała jako jedyna. Gdy byłam mała, miałam chyba osiem lat zmarł mi ojciec. Kochałam go najmocniej na świecie. Był moim najlepszym przyjacielem, zawsze mi pomagał i co najważniejsze naprawdę kochał. Mam dwie siostry, starsze ode mnie o pięć lat - Julienne i Chloe. Moja mama uwielbia Francję, więc moje siostry mają imiona pochodzące z francuskiego. One też mi pomagały przejść przez te trudy. Okazała się, że tata zmarł na rzadką chorobę serca, prawie nie wykrywalną.
Moja mama związała się z innym mężczyznom, którego co jakiś czas widywałam u nas w domu. Był to znajomy ojca. Zawsze był dla nas miły, kilka razy przyniósł nam nawet po miśku, które wszystkie spaliłam, ale o tym później. Odbyło się wystawne wesele.
Potem zaczęło się piekło. Ojczym okazał się tyranem, bił mamę, raz pobił nawet Chloe, która stanęła w jej obronie. Raz mnie o mało nie zgwałcił, ale uciekłam skacząc przez okno. Po tym incydencie spaliłam wszystkie miśki. Miałam wtedy 16 lat. Potem z domu wyjechała Chloe, rok później Julienne i zostałam sama z mamą i ojczymem, który trochę się uspokoił, ale żeniąc się z mamą facetowi chodziło tylko o przejęcie biznesu ojca.
Nie miałyśmy żadnej możliwości obrony przed nim. Mama groziła mu, że ucieknie z nami, ale on ją szantażował. Potem rodzicielka kazała mi kupić mieszkanie w NY i zacząć tam studiować, jak najdalej od tej patologii. Pewnej lipcowej nocy wraz z meblami z mojego pokoju i pomocą przyjaciół mających firmę przeprowadzkową uciekłam z domu opłakiwana przez mamę. Nie byłam tam już od czterech lat. Matka przekazywała mi pieniądze za pomocą jej tajnego konta bankowego.
Czemu imprezuje? Chcę zapomnieć.
Według mnie w życiu powinno się przestrzegać jednej jedynej zasady: Żyjesz raz i wykorzystuj każdy dzień, bo drugiego takiego samego nie będzie.
Wyszłam i zamknęłam pokój na klucz. Robiłam to dlatego, aby o czwartej rano nie spotykać w moim łóżku zagubionych par. Robiłyśmy tak wszystkie od jakiegoś roku.
Na korytarzu spotkałam kilku moich znajomych, z którymi po krótkiej rozmowie pożegnałam się i życzyłam miłej zabawy.      
Poszłam do salonu i wzięłam szklankę z wysoko procentowym napojem, od Vic. Powąchałam go lekko kręcąc szklanką pod nosem.
To musi być brandy, tylko ono wydziela taki zapach.
Stanęłam na stole. Kilka par oczu zwróciło się w moją stronę i zamilkło, ale większość jeszcze nie zwróciła na mnie uwagi.
- Ludzie! - wrzasnęłam. - Chcecie się zabawić?!
Teraz wszyscy patrzyli tylko na mnie, a wszystkie rozmowy ucichły.
Odpowiedzieli mi chóralnym krzykiem "Yes!".                                              
- No to za szaloną noc! - wypiłam za jednym razem brązowy napój, który pobudził moje zmysły. Krótko po tym rzuciłam szklankę za siebie i każdy mógł usłyszeć dźwięk rozbijanego szkła.
Cała zgromadzona ludność wrzasnęła, a ja zeszłam ze stołu. Pomogli mi przy tym dwaj przystojni mężczyźni. Podziękowałam im moim czarującym uśmiechem i oddaliłam się.
Courtney wraz z Michaelem zaczęli puszczać muzykę. Na pierwszy ogień poszła Sia z hitem Chandelier.
Skierowałam się do barku, gdzie siedziała Vic rozmawiając z Seanem, obsługującym barek.
- Hej Annabel - powitał mnie Sean.
- Siemka - dałam mu buziaka w nastawiony przez niego policzek. Sean był moim dobrym przyjacielem. Kiedyś przez krótki czas byliśmy razem, ale to dawne czasy.   
- Coś dla pięknych pań?
- To co zawsze. Martini z lodem. - poprosiłam Seana.
- Widziałaś, że Jason tu jest? - wyszeptała mi do ucha Vic.
- Nikt go nie zapraszał - nie wierzyłam, nie przychodził tu od kiedy zerwała z nim Samantha. Zapowiadają się problemy.
- Wiem, ale czego on tu szuka? Może Samanthy? - albo mnie. - Wyrzucić go stąd? 
- Nie wiem po co tu przylazł, ale nie wyrzucaj go, bo i tak stąd nie wyjdzie. Niech ktoś go upije. - Mój mózg działał na najwyższych obrotach. Musiałam zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Znowu przed oczami pojawiły mi się obrazy z tego dnia, gdy Jason chciał zrobić krzywdę Samanthcie.
- No to kogo mu podstawić?
- Amy. - Odpowiedziałam bez zastanowienia. - Ponętne kształty Amy powinny spodobać się blondynowi.
- Z Amy mamy jeden problem - przekrzywiła usta. 
No tak. Vic i Amy za sobą nie przepadają, więc trudno będzie jej nakłonić Amy.
- Przedstaw sytuacje Drew i poleć jej porozmawiać z Amy na ten temat. Wierzę w siłę perswazji Drew.     
- No okey. - Odpowiedziała i stuknęła swoim kieliszkiem z Martini o mój.
- Za szczęście - wzniosłyśmy toast. - Ps. Już od jakiegoś czasu ktoś cię obserwuje. Niezłe ciacho - podniosła wymownie brwi.
Liam? Obróciłam głowę w kierunku, który wskazała mi Vic.
Chłopak stał kilka metrów od nas. Miał azjatyckie rysy twarzy. Czarne włosy opadały luźno na czoło. Uśmiechnął się do mnie. (możecie zobaczyć go w zakładce bohaterowie - przyp. autorki) Nie był to Liam.
W ręku trzymał kieliszek, który podniósł do góry, gdy złapaliśmy kontakt zwrokowy. Ja też uśmiechnęłam się do niego ukazując moje zęby i podniosłam kieliszek następnie wypijając zawartość.
- Wygląda na geja - skwitowałam odwracając się do przyjaciółki.
- Sprawdź - poradził Vic i znikła w tłumie.
Dopiłam Martini i postanowiłam bliżej poznać nieznajomego.
- Witaj - podeszłam do mężczyzny. Wyglądał na mój wiek lub odrobinę starszy. - Annabel? Mam rację?
- Tak, ale nie znam twojego imienia - poprawiłam włosy.
- Javad - podał mi swoją dłoń.
- Miło mi - też podałam mu swoją, a on ją ucałował.
Co raz bardziej mi się podobał.
- Może zatańczymy? - zadał kolejne pytanie.
- Z wielką chęcią - odłożył swój kieliszek i wziął mnie za rękę. Przeciskaliśmy się przez tłum szukając wolnego miejsca na parkiecie. Wreszcie udało nam się znaleźć trochę miejsca niedaleko ściany.
Javad ułożył swoje dłonie na mojej talii, a ja oparłam łokcie na jego ramionach. Przysunął mnie do siebie. 
Poruszał się nadwyraz seksownie. Co jakiś czas nasze twarze dzieliły tylko milimetry. Pachniał papierosami, pomarańczami i Johnym Walkerem.
Nie musiał nic mówić, a byłam cała jego. Nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło. Alkohol, który dziś sporzyłam uderzył mi do głowy. Obrócił mnie jeszcze raz i wtedy objął mnie mocniej niż wcześniej. Przestaliśmy tańczyć. Trzymał mnie ciągle w swoich objęciach. Już miałam go pocałować, ale nagle pojawiła się przy nas Courtney. Javad odsunął się ode mnie, a ja zwróciłam niechętnie twarz w stronę dziewczyny.
- Tak?
- Samantha czeka przy drzwiach -  wytłumaczyła mi Courtney.
- Powiedz, że nie mogę.
- Powiedziałam, że to będzie cud jak cię znajdę w tym tłumie, ale... - zmierzyłam ją zabójczym spojrzeniem. - Ale kazała mi iść ciebie szukać.
- Za chwilę będę - westchnęłam.
- Musisz iść - powiedział smutno Javad, gdy Courtney się oddaliła.
- Dopiero za chwilę. 
Zbliżyłam moją twarz do jego i dotknęłam moimi ustami jego warg. Między nasze ciała nie dało wcisnąć, ani jednej szpilki.
Dawno się nie całowałam. Przypomniałam sobie to cudowne uczucie, ale ten pocałunek był inny niż te wcześniej. Javad całował bardzo dobrze i na razie nie zanosiło się by przestał. Nawet nie zauważyłam, gdy moje plecy dotknęły ściany. Jego język badał moje podniebienie, a dłonie schowały się pod moją koszulę dotykając pleców. Co jakiś czas przygryzałam jego wargę. Usta ułożyły mi się w uśmiechu.
Zapomniałam nawet o tym, że czeka na mnie Samantha. Złapałam jego włosy w palce i zaczęłam je ugniatać.
- Och - jęknęłam.
Chwilę potem zakończyliśmy nasz pełen namiętności pocałunek. Idealny - tylko tak mogłam go określić. 
- Zobaczymy się jeszcze?
- Na pewno.
Ucałował delikatnie moje wargi, ale ja i tak chciałam więcej. Jego tropikalny zapach zajął mój umysł.
-  Do drzwi pójdziemy razem - zaproponował i objął mnie w talii.
Nie rozmawialiśmy idąc.
Nadal w głowie miałam ten pocałunek sprzed chwili. Był taki nieziemski. Nie sądziłam, że mogę tak się poczuć jedynie po pocałunku.
Niestety doszliśmy do drzwi. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam je.
Pod drugiej stronie progu stała Am.
***
Ile ja mam tu czekać?
Stoję tutaj chyba dziesięć minut od kiedy Courtney powiedziała mi, że Annabel za chwilkę przyjdzie. Tja. Za "chwilkę".
Courtney nie wpuściła mnie nawet do środka, więc czekałam na An za drzwiami jej loftu. Poszłam za radą babci i postanowiłam wszystko wyjaśnić przyjaciółce. Spodziewałam się, że Annabel nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale wcześniej uzbroiłam się w cierpliwość. Nie dam jej za wygraną. Musimy się pogodzić bez względu na wszystko. Ona potrzebowała mnie, a ja ją.
Już myślałam, że wejdę do środka nie czekając na nią, gdy drzwi uchyliły się i stanęła w nich Annabel. Nie była sama. Obok niej stał czarnowłosy    chłopak z wąsikiem pod nosem. Patrzył się na mnie spod lekko przymrużonych powiek. Ciarki przeszły mnie po plecach pod wpływem tego spojrzenia. Też popatrzyłam się w jego oczy, ale on wtedy odwrócił wzrok.
- Do zobaczenia Annabel - pożegnał się z blondynką.
Do mnie nie powiedział nic tylko przeszedł niebezpieczne blisko. Wtedy popatrzyłam mu prosto w twarz. On też na mnie spojrzał. Na moment zabrakło mi powietrza. Wydawało mi się, że w tej sekundzie czyta we mnie jak w otwartej książce. Wie po co tutaj przyszłam i co teraz czuję. Trwało to króciutko, ale było to w pewnym sensie straszne.
Zerknęłam jeszcze na niego, gdy szedł w stronę windy. Odwrócił głowę w moją stronę i tajemniczo się uśmiechnął lustrując wzrokiem całe moje ciało. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Stanął w windzie i... tyle go widziałam.
- Samantha, halo, Samantha mówię coś do ciebie! - poczułam się jakby ktoś wybudził mnie ze snu. Popatrzyłam na Annabel i jeszcze raz na korytarz, ale nie zobaczyłam tam mulata.
- Kto to był? - zapytałam.
- Javad - odpowiedziała obojętnie An. - Po co tu przyszłaś?
- Chcę porozma... - Annabel nie dała mi nawet dokończyć tylko chwyciła klamkę od swoje strony i pchnęła drzwi w moją stronę. 
Nie dałam się tak łatwo wygonić tylko przytrzymałam je otwartą dłonią.
- Annabel proszę zrozum chcę ciebie przeprosić za tamto spięcie - oparłam się plecami o drzwi, jednak blondynka nadal starała się mnie wyrzucić.
- Nie masz mnie za co przepraszać Samantho. - Annabel odpuściła. - Mogłam ci wcześniej powiedzieć.
- Ja nie musiałam ci narzucać tego myślenia o Liamie, przecież może ci się nie podobać.
- Ale mi się podoba - dodała An.
- Przepraszam - powiedziałam.
- Ja też - blondynka przytuliła się do mnie. - Chodź trzeba się zabawić!
Weszłam do środka, ale nadal nie mogłam wyrzucić z głowy myśli o Javadzie.
- Znasz go?
- Kogo?
- No Javada.
- Poznałam go na imprezie - odpowiedziała Annabel przeprowadzając mnie przez tłum.
- Której?
- No dziejszej - usiadłyśmy przy barku.
- Witaj Am! - powitał mnie Sean.
- Cześć, cześć - powiedziałam do niego. - Nadal sobie tutaj dorabiasz?
- Chyba mi się to nigdy nie znudzi - zaśmiał się. - Co podać?
- Co dzisiaj polecasz?
- Zobaczysz.
- Nie mogę się doczekać - puściłam mu oczko, a on zabrał się za przygotowywanie drinka.
- Pierwszy raz spotkałam takiego jak Javad. Boże jak on tańczy, jak się rusza, a jak całuje - rozmarzyła się Annabel.
- Całowałaś się z nim? - zapytałam zaskoczona.
- I to nawet nie wiesz jak! Cały czas chciałam więcej. I tylko dlatego, że wcześniej patrzył w moje oczy. Może on jest hipnotyzerem?
- Wyglądał na takiego.
- To się normalnie nie zdarza, ale przejął nade mną całą kontrolę.
- Co ty nie powiesz?
- Tak, tak - blondynka znów się rozmarzyła.
- Gotowe - podał mi kolorowego drinka Sean. - Smacznego!
- Ja proszę to samo. - An zwróciła się do Seana. - Co u Louiska? Wie już?
- Całkiem dobrze. Tak powiedziałam mu, ale musiałam przez to przerwać całkiem przyjemne pocałunki.
- Uhuhu! Samantha! - niebieskooka zmierzyła mnie zdziwionym wzrokiem.
- A tu coś dla ciebie - Annabel otrzymała drinka od Seana.
Podziękowała mu i zwróciła się do mnie znowu, ale szeptem:
- Uważaj, Jason tu jest - w tym samym momencie, gdy powiedziała to imię ścisnęłam jej ramię.
- Powtórz.to.do.cholery. - wycedziłam. Złapałam ją za ramię, zaciskając na nim moje długie paznokcie.
- Ała to boli - pisnęła.
- Sorry nie chciałam.
Te wiadomości nie wróżyły dobrze.
***
- Nie zmusisz mnie... pój-pójdę sama do domu - wybełkotałam do Annabel i Vic nalewając im po kolejnej porcji whisky.  
- Ale jest ciemno i straszno - zaoponowała Vic.
- Pójdę jeszcze yp...yyyp do łazienki - wstałam i o mało nie upadłam. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz lodowatą wodą. Od razu poczułam się trochę bardziej trzeźwa. Skorzystałam jeszcze z toalety i poszłam do dziewczyn biorąc od nich moją torebkę. Po drodze przeciskałam się przez tłum bawiący się w najlepsze pomimo późnej pory.
- Uważaj na siebie... jup... - poradziła mi An. Prztuliła mnie na pożegnanie. 
Zostawiłam je same w mieszkaniu. Weszłam do windy i sprawdziłam godzinę na wyświetlaczu telefonu, 3:18. Idealna godzina na powrót z imprezy, która nadal była tak samo szalona jak jeszcze pięć godzin temu. Dobrze, że te nowoczesne lofty mają dźwiękoszczelne ściany, bo bez tego nie wyobrażałabym zakończenia imprezy bez udziału policji. 
Nigdy nie podjęła takiej decyzji, aby wracać do domu, gdyby nie wiadomość od mamy "Wracaj do domu, to ważne". Może chodziło o tatę? Znowu gdzieś wczoraj wyjechał. Byłam przestraszona, gdy dostałam tą wiadomość, ale dziewczyny nie chciały mnie za żadne skarby wypuścić z domu. W końcu to się udało.
Winda dojechała na parter. Wyszłam z niej i ruszyłam w stronę obrotowych drzwi. Po chwili byłam już przed wieżowcem. Skręciłam w prawo w dość ciemną uliczkę. Nie bałam się, bo przechodziłam nią wiele razy i nigdy nic mi się nie stało, nawet po zmroku.
- Samantha Black - ktoś wypowiedział moje imię i nazwisko na głos.
Popatrzyłam się za siebie. Z mroku wyłoniła się sylwetka "hipnotyzera". Przestraszona cofnęłam się o krok. Zapomniałam, że za mną jest już ulica i przewróciła bym się, gdyby nie to, że Javad przytrzymał mnie za ramię. Przysunął mnie do siebie. Woń papierosów, która od niego biła uspokoiła mnie nieco. Jego twarz zbliżyła się do mojej. Cały czas trzymał mnie mocno w swoich ramionach. Głos uwiązł mi gardle, nagle poczułam się taka bezradna. Chciałam z nim tu zostać.
- Pokój jest kwestią wyboru - wyszeptał do mojego ucha.
Wzdrygnęłam się. Chwila, ja skądś znam te słowa.
W tej samej chwili ktoś zakrył moje usta chustą o odurzającym zapachu. 
Potem było już tylko ciemniej...

***
"Nadchodzi czas kiedy trzeba będzie wybrać
 pomiędzy tym co złe, a tym co łatwe"
***
Witam!

Od następnego rozdziału nie będę dodawać już cytatów, bo będę go pisać przez telefon gdzie niestety nie ma opcji wyśrodkowania. 

Zdziwieni kim jest Javad? Nie mogę się doczekać waszej reakcji, ale wy i tak nic nie wiecie. Teraz rozpoczyna się najlepsza część tego ff. Będą jaja! (w negatywnym znaczeniu)

WAŻNE: Dzień przed ukazaniem rozdziału będę na moim twitterze cytować kawałeczek następnego rozdziału.

Do napisania :*


6 komentarzy = 9 rozdział

7 komentarzy:

  1. Wow świetne ♥
    Hm, zaintrygował mnie ten rozdział :D
    Będę musiała go przemyśleć xD
    :D
    Czekam na nn ♥
    http://the-last-two-months-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ff
    Wciągnęłam sie ��
    Czekam na nn

    @ciasto_horana

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz następny
    @happily_20

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się, że część rozdziału była pisana z perspektywy Annabel ;>
    O kurde! Javad! Co Ty chcesz zrobić Sam?!
    Rozdział wyborny ! ;3
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału xx
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha pierwszy raz się spotykają i już prawie się bzykali. ;D
    A tak pozatym to <3. No tyle w tym temacie ;*
    Kira xx

    OdpowiedzUsuń